Info

Suma podjazdów to 125958 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2013, Kwiecień5 - 0
- 2013, Marzec24 - 0
- 2013, Luty21 - 0
- 2013, Styczeń19 - 0
- 2012, Grudzień21 - 0
- 2012, Listopad12 - 0
- 2012, Październik11 - 0
- 2012, Wrzesień27 - 0
- 2012, Sierpień26 - 0
- 2012, Lipiec19 - 0
- 2012, Czerwiec21 - 0
- 2012, Maj24 - 0
- 2012, Kwiecień25 - 0
- 2012, Marzec16 - 0
- 2012, Luty17 - 0
- 2012, Styczeń12 - 0
- 2011, Grudzień3 - 0
- 2011, Październik7 - 0
- 2011, Wrzesień13 - 0
- 2011, Sierpień13 - 0
- 2011, Lipiec17 - 0
- 2011, Czerwiec11 - 2
- 2011, Maj17 - 0
- 2011, Kwiecień20 - 3
- 2011, Marzec13 - 2
- 2011, Luty13 - 0
- 2011, Styczeń6 - 0
- 2010, Grudzień1 - 0
- 2010, Listopad10 - 0
- 2010, Październik8 - 0
- 2010, Wrzesień8 - 0
MTB Maraton
Dystans całkowity: | 2148.80 km (w terenie 2101.16 km; 97.78%) |
Czas w ruchu: | 131:15 |
Średnia prędkość: | 16.37 km/h |
Maksymalna prędkość: | 68.00 km/h |
Suma podjazdów: | 50681 m |
Maks. tętno maksymalne: | 207 (107 %) |
Maks. tętno średnie: | 177 (92 %) |
Suma kalorii: | 88430 kcal |
Liczba aktywności: | 48 |
Średnio na aktywność: | 44.77 km i 2h 44m |
Więcej statystyk |
- DST 64.00km
- Teren 60.00km
- Czas 03:13
- VAVG 19.90km/h
- VMAX 68.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- HRmax 183 ( 95%)
- HRavg 164 ( 85%)
- Kalorie 2193kcal
- Podjazdy 1104m
- Sprzęt Cube Acid
- Aktywność Jazda na rowerze
Kraków 2011 MTB Maraton Powerade
Niedziela, 28 sierpnia 2011 · dodano: 30.08.2011 | Komentarze 0
Tym razem maraton w Krakowie. Spora liczba ludzi więc i tłok. Start oczywiście na Błoniach i po wyboistej trawie. Ostry start i wjazd na asfaltowy przejazd od Lasku Wolskiego i pierwsze podjazdy. Tutaj okazuje się, że po nocnych burzach zrobiło się sporo błota i praktycznie wszyscy prowadzą rowery więc schodzimy i podbiegamy. Dalej jakoś jedziemy w mniejszych i większych pociągach gdzie częściowo mnie wyprzedzają a częściowo ja wyprzedzam. Do pierwszego zjazdy i dościgam wszystko co mnie wyprzedziło albo dość wąsko i tłoczno wiec nie daję rady nic wyprzedzić. Dalej jakoś jedziemy w różnych sceneriach las, pole, las pole etc. niektóre odcinku trasy w całkiem fajnej scenerii aż do zjazdu w wąwozie Kochanowskiego. Tutaj tak mocno rozjechane przez gigowców jak i ponad 100 uczestników z MEGA po prostu mazia błotna i taka ślizgawica, że cieżko zejść a co dopiero zjechać i wszyscy prowadzą roweru jak i również ja. Później idzie wszystko zgodnie z moimi założeniami jadę w swoim tętnie i poziomie aż dojeżdżam do 42km i tutaj na krętym zjeździe po śliskich kamieniach na i całkiem duża prędkość widzę kolesia na poboczu na zewnętrznej stronie zakrętu i żeby na niego nie wpaść próbuję go wyminąć i niestety wywalam ostrą glebę. Dosłownie nie wiem w jaki sposób co i jak ale musiałem wyjebać ostre OTB na lewy bok na kamienie itd. Zwijam się z bólu dosłownie taki ból w łokciu i kolanie, że leżę na glebie około 5-10 minut, nawet nie wiem jak długo to trwało bo taki ból, że o niczym nie myślę, nawet nie wiem gdzie rower etc. Dobrze, że koleś co stał na poboczu krzyczał, żeby uważać bo by mnie tam rozjechali Ci co byli za mną. Kolega na szczęście udziela mi małej pomocy w postaci pytań czy wszystkie kończyny dalej czy będę jechał dalej czy nie. Po otrzepaniu się złagodzeniu bólu biorę rower i wsiadam na niego i patrzę, czy dam radę dalej jechać. Patrzę a na glebie i na kamieniach kałuża krwi z łokcia. Nic trzeba jechać dalej. Musiało minąć z 10-15 minut na pewno zanim dalej mogłem pojechać. Dalej to już tylko walka o przetrwanie, ale po około 2-3km wolniejszej jazdy udało mi się wrócić do normalnego tempa ale to już nie było to samo. Łokieć bolał i co jakiś czas musiałem go prostować. Po około następnych 5km zacząłem doganiać to co mnie wyprzedziło przy glebie i jechałem dalej. Później dojechałem do jakiegoś pociągu i tak próbowałem odetchnąć trochę. I dalej swoje, aż w pewnym momencie czołówka GIGA zaczęła mnie wyprzedać, a na około 8-6km do mety dojechał mnie Bogdan Czarnota po powrocie po kontuzji. Myślałem wtedy, że Bogdan będzie daleko i nie stanie na podium a tu jednak 4 w Open i 1 w M3 :) no i na koniec po kolejnych wjazdach i zjazdach z Lasku Wolskiego wpadamy do Krakowa. Tam pola tak zaśmiecone, że ciężko się jechało tymi ścieżkami, ale jakoś wpadam na metę i żyję. Tym razem tak zdegustowany tą glebą udaję się prosto do auta i nawet roweru nie myję po błocie. Tradycja musiała być - deszcz przed maratonem i błoto na trasie to już norma w tym roku.
Oglądam siebie i patrzę jakie mam straty na zdrowiu:
bark mocno porysowany jak i łopatka - ból w barku
łokieć mocno porysowany i cała ręka we krwi - ból łokcia
biodro małe rysy ale okropny ból
udo posiniaczone i porysowane
kolano stłuczone i ból
kostka opuchnięta i ogromny ból
A to wszystko na lewej stronie. Ale żyję :D
OPEN - 188/661
M2 - 76/195
Co daje mi rating 74% i całkiem dobry wynik gdzie strata do pierwszego około 50minut. Znowu straty na pierdołach a mógł być jeszcze lepszy wynik. Coś mnie pech nie opuszcza jak nie kapeć to kontuzja :( wrrrr
KOW - 10
Hr zone:
106/135 - 4m - 2%
135/154 - 25m - 13%
154/193 - 2h45m - 85%
AVG cad - 81
- DST 53.00km
- Teren 53.00km
- Czas 03:22
- VAVG 15.74km/h
- VMAX 56.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- HRmax 187 ( 97%)
- HRavg 167 ( 86%)
- Kalorie 2198kcal
- Podjazdy 1660m
- Sprzęt Cube Acid
- Aktywność Jazda na rowerze
Bielawa 2011 MTB Bikemaraton maraton
Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 24.08.2011 | Komentarze 0
Maraton w Bielawie i kolejny wjazd na Wielką Sowę. Chciałem ten maraton potraktować treningowo i z takim założeniem startowałem. Ale od samego początku cisnąłem całkiem mocno tętno na poziomie 175-180, ale próby obniżenia obciążenia do 170 najwięcej jakoś mi nie wychodziły i tak jechałem dalej. Pierwsze podjazdy bez problemy i pomału przeciskałem się w górę. Później znany już mi wcześniej podjazd na Wielką Sowę od Koziego Siodła w kamieniach luźnych i korzeniach itp. mocno techniczny podjazd, widać że sporo ludzi ma ogromne braki w jakiejkolwiek jeździe technicznej. Później zjazd z Sowy. Niby według organizatora najtrudniejszy tego dnia, niby tak, ale porównując go do zjazdu na Powerade to cienizna i łatwizna, spokojnie wszystko w siodle i teraz zaczęła się moja jazda. Wyprzedzałem na wszystkich zjazdach masę ludzi do tego sporo ich prowadziło rowery. Później jakieś tam lekkie podjazdy i zjazdy, aż do zjazdu kończący się nawrotem 180 stopni. Ten zjazd jak wiele innych był bardzo szybki i znowu kurwa mać dobiłem oponę i laćka złapałem. żeby było śmiesznie dokładnie w tym samym miejscu naprawiałem koło gdzie w Głuszycy na Powerade na podjeździe pod schronisko Sowa. wtedy widziałem, że ludzie nie potrafią zmieniać przełożenia na nawrocie ze zjazdy na podjazd. Śmiechu warte. Ale żeby było mało, zjebała mi się pompka i nie wiedziałem co jest nie tak, zmieniam jedną dętkę nic, zakładam drugą i kurwa nadal nie mogę napompować koła. Wkurwiłem się masakrycznie, mówię sobie kurwa już po wyniku i w dupie mam wszystko. Wołam czy ktoś ma pompkę pożyczyć. Dopiero za 5-10 razem kolega jeden daje mi pompkę pompuję i jadę dalej. Wtedy patrzę, a na podjeździe pod schronisko, prawie nikt nie jedzie tylko wszystko prowadzi. Ja pierdziele co jest, ile ja mogłem stracić ile pozycji LOL. Nic dalej już zjazdy i podjazdy na przemian w zasadzie wszystko łatwe szerokie szutrówki. Więc cisnę. Później jakiś podjazd po betonowych płytach, znowu połowa prowadzi, ja tam cisnę i sporo wyprzedzam. po którymś zjeździe znowu nawrót i ostry podjazd, chyba tam było 20-22% ale adrenalina siła i dobre samopoczucie i o dziwo podjechałem całość w całkiem nie sprzyjających warunkach terenowych. Nic, dalej już praktycznie same zjazdy, ale sporo błota więc trzeba uważać. I tak dojeżdżam do mety. SMS - 3h44m i 223/480 oraz 73/111.
heh lipa no ale gdyby nie laciek to byłoby znacznie lepiej.
później na spokojnie przeanalizowałem czasy i co się okazało, na pierwszym pomiarze czasowym 1h01m - 194 pozycja, heh całkiem nieźle, gdzie to było chyba na podjazdach bez zjazdów. drugi czas pomiarowy 2h15m - 320m - mówię kurwa to było po dużej ilości zjazdów gdzie bardzo dużo ludzi wyprzedzałem i musiałem stracić chyba ze 150pozycji no i później z wyliczeń ponad 20-22minut na zmianie dętki. Porażka. A na metę dojechałem 223 więc widać jaką sporą ilość ludzi wyprzedziłem następnie... A laćka musiałem złapać gdzieś na 2h jazdy. Tragedia. Nic nauka i tyle.
KOW - 9
HR zone:
106/135 - 0
135/154 - 25m - 13%
154/193 - 2h46m - 87%
AVG cad - 76
- DST 63.00km
- Teren 63.00km
- Czas 04:34
- VAVG 13.80km/h
- VMAX 68.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 190 ( 98%)
- HRavg 164 ( 85%)
- Kalorie 1460kcal
- Podjazdy 1856m
- Sprzęt Cube Acid
- Aktywność Jazda na rowerze
Głuszyca 2011 MTB Maraton Powerade
Niedziela, 31 lipca 2011 · dodano: 03.08.2011 | Komentarze 0
No i nadszedł dzień jak to wszyscy określali najtrudniejszego maratonu w Polsce. Pod względem technicznym i wytrzymałościowym. I chyba tak było, mimo że dosłownie na 2-3m przed startem dowiedziałem się, że trasa została zmieniona i puszczona starą wersją nie nową, bo pogoda jaka odwiedziła nas w sobotę i w nocy mocno rozmyła szlaki, błota po kolana i w ogóle zrobiła się skala trudności poza skalę. Tak wiec moje objazdy trasy i rozpoznanie poszło w dupę :( A ja swojej dziewczynie kazałem stać z puszką Coli i bananem na rasie, że jak będę jechał to mi poda... Ale mi się później oberwało wrrr... Trudno trzeba jechać to co nam przygotował organizator. Początek trasy asfaltem jakieś 2-3 km i wjazd na szutrówkę aż do samej granicy. łatwe i bez problemu, jechałem na wysokim poziomie bo jak by to było mini to byłbym 37 na mecie. Później zjazdy do Głuszycy. Ten odcinek banalny i prosty bez problemu żadnego, chociaż miałem jedną glebę na tym odcinku, gdzie na zjeździe najechałem na pochylone korzenie, a że wszystko mokre i uświnione w błocie koła mi poszły na bok i gleba. Na szczęście nie było dużej prędkości i w miarę miękko wiec szybko się pozbierałem i jedziemy dalej w błotnym SPA :) Po dojechaniu na metę zaczęła nam się prawdziwa jazda MTB i prawdziwa pętla MEGA z wjazdem na Wielką Sowę. Początkiem szuter pod górę później zawijasy pofałdowane, bez większego problemu, ale już odczuwałem zmęczenie i wyziębienie. Wtedy uświadomiłem sobie, że jednak te dwu dniowe wypady w góry przed maratonem to był mój błąd, bo siły mi coraz szybciej odchodziły. Po dojechaniu do Sieprnicy znowu ten sam podjazd pod Sokolec. Tam już nikt nie próbował jechać. Wszyscy jak jeden mąż z buta. Po podejściu na w miarę równiejszy teren wsiadam i jadę. Zjazd, a tutaj coraz mocniej powymywane kamory, a do tego ten zjazd jest szybki. Wpadam w jakieś dziury, hamuje prawie przez kierownicę wypadam i spierdalam z tego badziewia i jadę trawą. I wpadamy na podnóże Góry Sowiej i prawdziwego MTB. A ja patrzę a tu kapeć z przodu. Ale się wkurwiłem, mój pierwszy kapeć w trakcie maratonu. No i walka z czasem. Myślę, że spokojnie 10m mi to zajęło. Jak później patrzyłem na międzyczasy, byłem wówczas około 130m a na następnym międzyczasie coś około 177. Musiałem stracić lekko 50-60 pozycji na samym kapciu... Trudno po zmianie jedziemy dalej. Widzę tych samych ludzi co wyprzedzałem wcześniej no i muszę się mordować z nimi znowu. Podjazd pod Schronisku Pod Sowia strome, wielu ludzi idzie z kapcia, ja twardo na rowerze i wjazd. Tutaj skręcamy w prawo i zjazd singlem po komorach, trawie, korzeniach w dół. Dość trudno ale wszystko w siodle. Po zjeździe właściwy podjazd pod Górę Sowią przez Kozie Siodło. I od koziego siodła dopiero zaczęły się schody. Ja już ledwo zipię dostałem w tym miejscu zapaści, znaczy się początek zapaści ale jakoś leciałem po kamorach luźnych, korzeniach, wszystko mokre w błocie, później szlak przeradza się w potok w kamorach. Masakra, myślę sobie jaki ja jestem pojebany, że takie męczarnie przechodzę. Trudno trzeba jechać, całkiem dobrze sobie radzę, widzę jak wielu ludzi idzie z buta, uślizgi koła co chwilę. W sumie nie wiele szybciej się jechało jak szło, ale twardo siedzę. Wjazd na szczyt, jestem szczęśliwy bo zaraz zjazdy. A tu zdziwko, jeszcze trudniejszy zjazd, Takie kamienie, urwiska, rynny po wodzie, korzenie i wszystko co się tylko da. Masakra, ręce odpadają od hamowania i telepania całego roweru na tym ścierwie. Dalej to już prawie nie pamiętam co się działo, bo miałem taką zapaść, że prąd mi odłączyło i ledwie co jechałem. Ale nie daję się i jakoś jadę. Wtedy użyłem pierwszy raz 3 żela na trasie maratonu. Po dojechaniu do ostatniego Bufetu gdzieś na około 50-55km nie pamiętam nawet. zatrzymuję się i mam wszystko w dupie. Jak nigdy wcześniej, bo zawsze tylko w locie łapię picie i jadę, tutaj postój i zjadam 2 kawałki arbuza, garść moreli, dwa ciastka, banana, popijam dwoma kubkami Powera, wsiadam na rower i biorę jeszcze jeden kawałek arbuza. Nic jakoś się dotelepię do mety. Po jakimś kawałku drogi doganiam jakiegoś kolegę, chwilę z nim gadam, pytam się o metę ile, on mi coś mówi, że nie wiele pamięta, ale coś około 10km. A ja boże jeszcze tyle. A przed nami jeszcze jakieś podjazdy. Boże co za męczarnia. Gdy tak przez około 5m jadę jego tempem, odzyskuję siłę i mówię, nic jadę dalej swoje i odskakuję mu. później jeszcze jakieś po trawie w błocie podjazdy, gdzie każdy tak zmordowany, że idzie z buta. Następnie jakieś zjazdy już prawie do głuszycy, a tu odbijamy w lewo w las i lecimy pod górę. Gdzieś nawet nie wiem, czy to był 40-50 czy 6okm był taki singielek, gdzie było tak mocno stromo, rynna wyryta przez wodę, naniesione masa kamieni i do tego jakieś pierdolone kołki leżą na drodze, ja zmęczony ledwo żywy, wpadam na ten kołek i OTB. ale się poobijałem. Zbieram się 1 minuta i lecę dalej :) Po przejeździe przez pola i inne duperele, dość szybkimi ścieżkami wpadamy na drogę prowadzącą do mety. Boże te ostatnie 500m do mety pod górę było zabijające. Wreszcie upragniona meta. Ufff przeżyłem. Mam dość i spadam na stadion do bufetu, na makaron i na myjkę. Wszystko byłoby ok, ale 2h czekania w kolejce na myjkę tak mnie wkurwiło, że miałem dość. A tu jeszcze około 4-5km lekko pod górkę do kwatery.
KOW - 10+2
AVG cad - 77
HR zone: tutaj będzie to w ogóle nie miarodajne, bo po zmianie koła i wychłodzeniu i brakiem łączności z Pulsometrem jebany nie naliczał i w ogóle lipa
106/135 - 30m - 14%
135/154 - 1h2m - 27%
154/193 - 2h38m - 59%
OPEN - 172/381
M2 - 68/123
Przez kapcia i jeszcze inna przypadłość co nie opisałem bo wstyd straciłem spokojnie 40-50 pozycji i około 15m :((( Trudno życie, trzeba jechać dalej. Oby lepsza pogoda i będzie lepszy wynik. Teraz do Krakowa z 3 tygodnie.
- DST 45.00km
- Teren 38.00km
- Czas 02:43
- VAVG 16.56km/h
- VMAX 66.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- HRmax 186 ( 96%)
- HRavg 169 ( 88%)
- Kalorie 1972kcal
- Podjazdy 1570m
- Sprzęt Cube Acid
- Aktywność Jazda na rowerze
Ustroń 2011 MTB Maraton Powerade
Niedziela, 10 lipca 2011 · dodano: 12.07.2011 | Komentarze 0
Start maratonu w Ustroniu. Oczywiście polowanie na ustawienie się w sektorze na samym początku. Po starcie oczywiście wszyscy ostro cisną bo jest po asfalcie pierwsze 5km gdzie jest lekko w górę, później dwa siodełka góra dół i ostry zjazd w dół, gdzie osiągam swoją rekordową prędkość ponad 65km/h :) hehe zajebiście się jedzie z taką prędkością. Oczywiście po tym nie długim zjeździe ostry zakręt i już tylko pod górkę na sam szczyt na Orłową. Wszystko idzie po mojej myśli jadę na swoim bardzo wysokim poziomie gdzie pomału doganiam kolejnych kolarzy i tak cały czas do zjazdów. Oczywiście i mnie wyprzedzają ale w ogóle się tym nie przejmuję i jadę cały czas swoim tempem. Wszystko w siodle, tam gdzie inni zsiadali tam ja jechałem. Za Orłową cały czas po szczytach góra dół góra dół etc. Zjazdy oczywiście jak dla mnie były wyśmienite, znałem je z wcześniejszych dni więc wiedziałem jak jechać i praktycznie na wszystkich zjazdach kogoś doganiałem i wyprzedzałem. Mimo problemów z hamulcem przednim po zmianie na tarczę 180mm i tylnym dziwnym zachowaniem :( jadę i hamuję tylko tam gdzie było to potrzebne. Fajnie się jedzie jak na zjazdach ludzie hamują tak jak ja na wcześniejszych maratonach i ledwo się staczają a ja z dużą prędkością ich wyprzedzam :))) wrażenia bezcenne :D I teraz przed nami moment gdzie wcześniej się zgubiłem i moment który przeoczyłem bez strzałek bym chyba w życiu nie zauważył. Przepiękny singielek od zwanego wcześniej bufetu Trophy do samego szczytu Grabowa w zasadzie lekko pod górkę omijający Salmopol. Ale on jest tak przepiękny ładny i techniczny, że porównywalny i nawet nazwał ładniejszym od tego co pokazał mi Krzysiek przed Klimczokiem. Super, banan na twarzy cały czas. Do tego fajnie, bo były momenty do wyprzedzania, gdzie oczywiście skorzystałem i wyprzedziłem z 3 uczestników. Dalej już po dojechaniu do czarnego szlaku i jeździe po szczytach w miarę płasko i bez problemu dojazd do rozwidlenia MEGA/GIGA zjazd do drogi asfaltowej, krętą stromą ścieżką gdzie masa luźnych kamieni mocno zwalniała innych uczestników. Ja chyba miałem szczyt formy i szczyt pewności psychicznej zapierdzielałem tymi zjazdami niemiłosiernie. Wyprzedziłem chyba z 20 innych kolegów i koleżanek z trasy - uczucie jazdy, wyprzedzania i cały czas lawirowania między korzeniami kamieniami zakrętami BEZCENNE!!! :P. Na żadnym jeszcze maratonie nie czerpałem tyle przyjemności ze zjazdów :D Do tego ustawienie amora na bardzo czułego. Spuściłem jeszcze 5PSI z niego gdzie dało mi spore uczucie komfortu poprzez braku bólu dłoni. Akurat mogłem to zrobić bo znałem trasę i wiedziałem, że nie ma w zasadzie miejsca gdzie by się go mogło dobić. Super sprawa. Do tego na samym końcu zjazdu, wjazd na asfalt, stał Grzegorz Golonko i kierował ruchem jak pokazywał gdzie jechać :) Super sprawa widzieć organizatora na trasie, który jest zaangażowany w swoje dzieło a nie nastawiony tylko i wyłącznie na kasę...
Dojazd Asfaltem dał mi czas na dojście do siebie, chwilę odpoczynku, lekko w dół i można było spokojnie bez mocnego obciążenia cisnąć na blacie. Dojazd do zakrętu w lewo (początek podjazdu na Równicę) bufet - szybka butelka Powerade i początek mozolnego podjazdu na Równicę. Początek asfaltem więc spokojnie mogłem na końcu asfaltu zjeść drugiego żela aby mieć siłę na podjazd pod Równicę. W pewnym momencie fajna dziołuszka rozmawia przez telefon z jakąś koleżanką :P Wymiana kilku zdań, hehe prosiła mnie o jakieś jedzonko, bo chyba trener nie kazał się jej zatrzymać na bufecie i musiała bez zatrzymania jechać dalej, niestety z braku nie mogłem jej pomóc ale chciałem jej dać żela, niestety odmówiła... Tak więc podziękowaliśmy sobie i pojechałem dalej swoim tempem. Dojazd do tego samego ostrego podjazdu po szutrowej drodze. Dościgam jednego kolegę, z którym się tasowaliśmy przez cały podjazd, i z buta 20-30m w górę po kamorach i nachyleniu około 20%. W tym momencie Chłopaki z GIGA, czołówka, jedzie ten podjazd w siodle (Brzózki + ktoś z Mroza). Dalej już ok i znowu ten sam właściwy podjazd pod równicę, brak sił i brak chęci mordowania się z tym podjazdem z buta (szybciej). Dalej już tylko dojazd do szczytu i zjazd do samego Ustronia i mety. Kolejny zjazd z wielkim bananem na twarzy. Ostro szybko po kamorach, do tego belki przecinające trasę w poprzek dawały mi sporego stracha, bo mogłem łatwi załapać kapcia przy takiej prędkości. Ale jakoś się udało, nie pamiętam dokładnie ilu wyprzedziłem ludzi na nim, ale pewnie już nie wielu, bo stawka była mocno rozciągnięta. Dalej ostre hamowanie przed momentem z błotem i trzema !!! na czerwono. Fakt dobrze oznaczone bo jedna belka była tak mocno śliska, że prawie orła wywinąłem. Ktoś za mną jechał i koleś po moim poślizgu co stał na poboczu krzyczał ostrożnie itd... Po kawałku mocno błotnym zjazd na asfalt i znak 4km do mety. Ostro ciśnie się bo z górki i siodełka i pod górkę, z blatu z rozpędu. Jeden koleś co go wyprzedziłem na zjeździe z Gomoli dochodzi mnie i daję mu się wyprzedzić. Dalej siadam mu na kole i jedziemy tak razem z górki później końcówka po płaskim i lekko pod górkę. Niestety popełniłem błąd na samym końcu asfaltowej prostej, nie pomyślałem,że jeszcze runda po trawie na boisku nas czego. Daję bieg w górę wstaję na pedały i go wyprzedzam, a tu niemiłe zaskoczenie, wjazd na stadion przez furtkę :( LOL i krawężnik. Ostro po hantlach i tracę siłę i motywację i w ogóle wyzionąłem ducha na finiszu. Ledwo się mieszczę w furtkę z dużą prędkością bo nie wyhamowałem prawie - Koła zablokowane... Za to fajnie się czułem jak obaj na stojąco ostro się ścigamy jak na finish'u Tour de France :) i ludzie klaszczą etc. Niestety ten błąd mnie sporo kosztował sił i po wjeździe na płytę boiska po trawie brak sił i kolega z Gomoli mnie wyprzedza a ja już nie mam czym docisnąć i odpuszczam, mogłem zostawić ten atak na sam koniec i prostą na boisku. Niestety brak poprawnego rozpoznania wjazdu na metę i finishu. Trudno, człowiek uczy się na własnych błędach.
Maraton w Ustroniu uznaję za mega osiągnięcie ze względu na wynik jaki osiągnąłem. Jak na tą chwilę mój najlepszy wynik górski tylko 45m starty do pierwszego, gdzie wcześniej było po około półtora godziny. Do tego masakryczna satysfakcja ze zjazdów - Nikt mnie na nich nie wyprzedził, za to ja masę ludzi wyprzedziłem na nich. NAJLEPSZY WYNIK:
czas: 02:43:04
103/437 Open
47/130 M2
KOW - 10
HR zone:
106/135 - 26sec - 0%
135/154 - 11m - 7%
154/193 - 2h32m - 93%
AVG Cad 76
- DST 57.00km
- Teren 57.00km
- Czas 04:14
- VAVG 13.46km/h
- VMAX 55.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 179 ( 93%)
- HRavg 158 ( 82%)
- Kalorie 2782kcal
- Podjazdy 1800m
- Sprzęt Cube Acid
- Aktywność Jazda na rowerze
Karpacz 2011 MTB Maraton Powerade
Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 14.06.2011 | Komentarze 0
I kolejny maraton za nami. Tym razem w Karpaczu. Niestety pogoda jak to ludzie już nazywają "Golonkowa" W sobotę ładna pogoda a jak przychodzi dzień maratony, tym razem niedziela, musiało popadać. W nocy i nad ranem, nie mocno, ale jak się później okazało pokropywało co jakiś czas w trakcie maratonu, a cała trasa zmoczona i korzenie, kamienie i inne takie tam były mocno śliskie. Najbardziej odczuwało się to na technicznych podjazdach, gdzie koło boksowało na korzeniach i kamieniach co bardzo utrudniało jazdę. Co do trasy, to jak jak chyba każdy wspomina po maratonie rewelacyjna, 100% Pure MTB, najlepsza trasa w roku i chyba w historii MTB w Polsce. Było na prawdę wszystko, masa podjazdów, lekkich, twardych, technicznych itd. A zjazdy, co by tu dużo mówić. mała ilość szybkich i szerokich za to bardzo duża ilość technicznych, do tego masa singli. Na trasie również było wszystko, trochę asfaltu na początku, kilkudziesięciometrowe transfery w trakcie, masa korzeni małych i tych dużych, luźne kamienie, stałe kamienie małe, duże i ogromne. To samo w wersji luźnych i stałych kamieni. Też były odcinki glebowe na zjazdach, ale wówczas było już mocno stromo. Błota malutko, co mnie bardzo cieszyło. Ogólnie była zajebiści nawet nie odczułem bólu pleców dupy, chyba dlatego, że na trasie w ogóle nie było nudno. Do tego końcowy zjazd po tak zwanych agrafkach był nie do zjechania w 100% w siodle dla mnie w suchych warunkach, a co dopiero jak popadało. Ogólnie odcinki mocno niebezpieczne schodziłem z buta, bo techniki jeszcze sporo mi brakuje, ale nie jest źle, to co widziałem to i tak jestem na dobrej drodze :D
KOW - 10
HR zone:
106/135 - 13m - 5%
135/154 - 1h - 24%
154/193 - 3h01m - 71%
AVG Cad - 77
- DST 51.00km
- Teren 51.00km
- Czas 04:23
- VAVG 11.63km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 187 ( 97%)
- HRavg 159 ( 82%)
- Kalorie 2911kcal
- Podjazdy 2008m
- Sprzęt Cube Acid
- Aktywność Jazda na rowerze
Krynica-Zdrój 2011 MTB Maraton Powerade
Sobota, 28 maja 2011 · dodano: 31.05.2011 | Komentarze 0
kolejny maraton z serii Powerade w górach. Niestety kolejny raz pogoda nie dopisała. Dzień wcześniej przepiękna pogoda a w nocy przed maratonem padał deszcz jak i przed samym startem i później już po moim zakończeniu. Ale niestety nie udało się uniknąć masakry błotnej i ślizgawicy jak i orłów, których miałem dwa. jeden na szybkim zjeździe w błocie i koleinie wywaliło mnie dość mocno i poleciałem sporo i dupa boli :( Drugi na najtrudniejszym zjeździe w sezonie (podobno) z góry parkowej. Poleciałem w choinki ale tutaj nic mi się nie stało była mała prędkość :) trawa błoto i brak przyczepności do tego spore muldy i dziury wykatapultowały mnie :D Nawet załapałem się na TopShot w tym miejscu :D hehe
Bardzo trudny maraton przez pogodę kolejny raz. Co tu dużo pisać. Widać po czasie...
128 OPEN
59 M2
KOW - 10
HR zone:
106/135 - 7m - 3%
135/154 - 1h9m - 26%
154/193 - 3h9m - 71%
AVG cad - 74
- DST 12.45km
- Teren 12.45km
- Czas 00:35
- VAVG 21.34km/h
- VMAX 30.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 171 ( 89%)
- HRavg 146 ( 76%)
- Kalorie 372kcal
- Podjazdy 44m
- Sprzęt Cube Acid
- Aktywność Jazda na rowerze
Wieluń 2011 MTB Maraton Bikemartaon - rozgrzewka
Sobota, 21 maja 2011 · dodano: 21.05.2011 | Komentarze 0
Lekka rozgrzewka przed maratonem
KOW - 2
HR zone:
106/135 - 7m - 18%
135/154 - 22m - 56%
154/193 - 10m - 26%
- DST 64.47km
- Teren 64.47km
- Czas 02:46
- VAVG 23.30km/h
- VMAX 47.00km/h
- Temperatura 29.0°C
- HRmax 189 ( 98%)
- HRavg 172 ( 89%)
- Kalorie 2054kcal
- Podjazdy 598m
- Sprzęt Cube Acid
- Aktywność Jazda na rowerze
Wieluń 2011 MTB Maraton Bikemartaon
Sobota, 21 maja 2011 · dodano: 21.05.2011 | Komentarze 0
Dzisiaj wybrałem się z chłopakami z Gatta Team na maraton do Wielunia. Niestety mój plan dowalenia Turkowi się nie powiódł. Brakło mi prądu na ostatnie 10km. Uważam, że żele Isostara są do dupy - za gęste i mało dają. Ogólnie fajnie się mi jechało. Pierwsze 20km jechałem z Piotrkiem i dawaliśmy niezłe tempo wszystko co szło to wyprzedzaliśmy. Później Piotrek się wywalił i mu odjechałem. Mimo mojego kryzysu stracił do mnie 7m. Turek miał defekty z łańcuchem nie wiem na którym kilometrze ale coś około 15km do mety go wyprzedziłem i miał do mnie około 30sec straty. Następnie na 10km do mety mnie dojechał i przejechał bo ja już nie miałem sił. W innym przypadku bym mu dowalił, chociaż wtedy byłoby tłumaczenie, że defekty miał itd. Trudno nie udało mi się, ale to są płaskie maratony więc inaczej się jeździ niż w górach. Teraz czas na Krynicę
OPEN - 166/520
M2 - 49/120
KOW - 10+1
HR zone:
106/135 - 0m - 0%
135/154 - 0m - 0%
154/193 - 2h46m - 100%
AVG cad - 84
- DST 7.70km
- Teren 3.00km
- Czas 00:29
- VAVG 15.93km/h
- VMAX 45.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 174 ( 90%)
- HRavg 143 ( 74%)
- Kalorie 276kcal
- Podjazdy 230m
- Sprzęt Cube Acid
- Aktywność Jazda na rowerze
Zabierzów 2011 MTB Maraton Powerade - rozgrzewka
Niedziela, 15 maja 2011 · dodano: 16.05.2011 | Komentarze 0
rozgrzewka przed maratonem. Jeszcze nie padało chociaż zaczynało kropić.
KOW - 3
Hr zone:
106/135 - 10m - 35%
135/154 - 8m - 26%
154/193 - 11m - 38%
- DST 68.45km
- Teren 68.45km
- Czas 04:08
- VAVG 16.56km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 11.0°C
- HRmax 186 ( 96%)
- HRavg 155 ( 80%)
- Kalorie 2691kcal
- Podjazdy 1595m
- Sprzęt Cube Acid
- Aktywność Jazda na rowerze
Zabierzów 2011 MTB Maraton Powerade
Niedziela, 15 maja 2011 · dodano: 16.05.2011 | Komentarze 0
Tym razem maraton w Zabierzowie. Niestety aura nie dopisało i przed samym startem zaczęło mocno padać i wiać. Teren fajny jednak przez pogodę nie dało się na nic popatrzeć tylko koncentracja na kole i terenie bo błota było tyle, że każdy przyjechał na metę tak zmoczony zziębnięty i zabłocony że szkoda gadać. Rowery do całkowitego czyszczenia element po elemencie. Niektóre zjazdy były już tak wyślizgane i zabłocone, że ciężko było. Jeden z buta na podjeździe i zjeździe. Reszta przejechane w siodle. rzeczki nie rzeczki, strumyki bez problemu, chociaż na jednym badziewiu podbiłem koło i znowu mam do centrowania. Ogólnie fajnie gdyby tylko nie padało na głowę, a reszta z błotem włącznie mogło sobie być. Ostatnie 10km to już nic nie widziałem i musiałem kombinować z okularami. Napęd wytrzymał i chraboliło ale dało się jechać. Na jednym zjeździe trochę przesadziłem bo było mocno ślisko i wywinąłem orła przez kierownicę jak mnie tylne koło wyprzedziło :D
Ogólnie słabo się czułem za mocno pojechałem w sobotę i brakowało sił w nogach. W połowie dystansu dostawałem już kryzys i coraz gorzej mi się jechało. Tętno mocno spadało, a ja już nie mogłem. Do tego w sobotę wieczorem w ogóle nie odpocząłem i spałem tylko 4h.
Następnym razem będzie lżej przed maratonem aby nabrać sił.
Teraz maraton w Wieluniu z Chłopakami z Gatty, nie będę tam jechał na wynik ale za to cel jaki sobie stawiam to dokopać chłopakom z Gatty :) Później już Krynica :D
177 Open
73 - M2
KOW 10
HR zone:
106/135 - 31m - 12%
135/154 - 1h10m - 28%
154/193 - 2h32m - 60%
Widać po tym, że byłem mocno przemęczony, a gdyby nie to o ile można by lepszy czas i wynik uzyskać, a może to też spowodowane warunkami pogodowymi? zimno i deszczowo? Ale uważam, że tutaj największym problemem był odpoczynek itd.
AVG cad - 81